EN/DE/FR УКР/РУС KONTAKT
tik tok
Gabe Wilczyńska

Gabe Wilczyńska

List otwarty do Prezydent Miasta Łodzi Hanny Zdanowskiej

8 marca 2025 r. w Łodzi odbyły się trzecie socjalne obchody Dnia Kobiet pod matronatem Socjalnego Kongresu Kobiet. W organizację wydarzenia zaangażowane były komisje OZZ Inicjatywa Pracownicza, Łódzkie Stowarzyszenie Lokatorów, Kolektyw Mayego Księcia i Parasamba Łódź. W wydarzeniu brało udział ponad 150 osób, a na banerach niesione były hasła pracownicze, lokatorskie i proaborcyjne. 

W ramach obchodów Dnia Kobiet Prezydent Miasta Łodzi Hannie Zdanowskiej wręczony został list otwarty z postulatami łódzkich komisji naszego związku. List ten można podpisać również w formie elektronicznej tutaj.

 

***

 

List otwarty do Prezydent Miasta Łodzi Hanny Zdanowskiej

My, mieszkanki Łodzi i członkinie niżej podpisanych organizacji, zwracamy się do władz naszego miasta z żądaniem zmian. Domagamy się wyższych płac w instytucjach podległych samorządom, prewencji antymobbingowej i podjęcia walki z dyskryminacją w naszych miejscach pracy; spełnienia postulatów Łódzkiego Stowarzyszenia Lokatorów i zapewnienia godnych warunków mieszkaniowych w zasobie komunalnym naszego miasta.

Łódź jest nazywana „miastem kobiet” – tak mówią kampanie i miejskie slogany. Ale my, kobiety, znamy rzeczywistość. Łódź nas nie słucha i nie traktuje poważnie. Pracujemy za głodowe pensje, w warunkach niestabilnego zatrudnienia. Mieszkamy w lokalach komunalnych, które często nie nadają się do użytku, a na co dzień mierzymy się z polityką miasta nastawioną na wyprzedaż wspólnego majątku.

Nie jesteśmy marionetkami, które można przywołać na potrzeby PR-owych haseł i wyciszyć, kiedy zadajemy niewygodne pytania. To my napędzamy miasto swoją pracą – jako edukatorki, animatorki kultury, pracownice socjalne czy administracyjne. To my trzymamy Łódź w ryzach. Co dostajemy w zamian? Głodowe pensje, śmieciówki, brak stabilizacji, brak realnego wpływu na instytucje, które współtworzymy.

Jako młode pracownice instytucji miejskich zmuszone jesteśmy do pracy na umowach o dzieło i umowach zlecenie – a przecież nasze obowiązki mają charakter stały i wymagają wysokich kwalifikacji. Pensje są tak niskie, że wiele z nas zmuszonych jest podejmować dodatkowe prace, często w równie niesprawiedliwych warunkach. W ośrodkach pomocy społecznej brakuje personelu. Wykonujemy obowiązki za wiele pracownic, nie dostając za to ani złotówki więcej. Nasze miejsca pracy są niedofinansowane, brakuje nam podstawowych środków rzeczowych i osobowych. W wielu placówkach warunki są skandaliczne: zimą siedzimy w kurtkach, latem dusimy się bez klimatyzacji, a podwyżki są tylko obietnicą: „może za rok jeśli będzie budżet”.

Obchodzicie rocznicę Rewolucji 1905 roku? Jak wspaniale! Ale co z tego, skoro sto dwadzieścia lat później wciąż walczymy o te same rzeczy – wyższe płace i niższe czynsze? Wasze obchody to pusty gest w obliczu realiów naszego życia.

Nasze postulaty są proste i nie podlegają negocjacjom:

  1. Domagamy się natychmiastowego wzrostu wynagrodzeń oraz corocznej waloryzacji płac co najmniej o wskaźnik inflacji. Pracujemy ciężko, wciąż szkolimy się i chcemy zarabiać godnie.
  2. Żądamy skutecznych mechanizmów przeciwdziałania mobbingowi, przemocy i nierównościom płacowym w instytucjach miejskich. Zero tolerancji dla dyskryminacji i wyzysku! 
  3. Oczekujemy sprawiedliwych konkursów na stanowiska publiczne. Dość pisania ofert pod kandydata!
  4. Upominamy się o plan naprawy mieszkań miejskich i rozbudowy zasobu komunalnego. Lokale komunalne nie mogą być ruderami bez centralnego ogrzewania, toalety i ciepłej wody.
  5. Domagamy się upamiętnienia kobiet, które budowały to miasto – zmiany nazwy Pasażu Thatcher na Pasaż Włókniarek i wprowadzenia nowych patronek ulic. Domagamy się widoczności kobiet w przestrzeni miejskiej! 

Pani Prezydent, zapraszamy do wizyty w łódzkich mieszkaniach komunalnych – proszę wziąć szczotkę i środki czystości, spróbować usunąć grzyb ze ścian i zaciągnąć się wilgocią, którą codziennie muszą znosić mieszkanki naszego miasta. Może wtedy zrozumie Pani, jak pilne są nasze żądania – o godne warunki życia, wyższe płace, stabilne zatrudnienie i realny wpływ na decyzje dotyczące miasta.

Dość neoliberalnych eksperymentów! Miasto to ludzie, a nie deweloperzy i ich betonowe inwestycje. Władza jest służbą – przypominamy o tym i żądamy zmian. Tu i teraz.

 

 

Łódzkie Koło Młodych OZZ Inicjatywa Pracownicza,

Międzyzakładowa Akademicka Komisja OZZ Inicjatywa Pracownicza Łódź,

Komisja Zakładowa przy EC1 w Łodzi OZZ Inicjatywa Pracownicza,

Komisja Zakładowa przy MS w Łodzi OZZ Inicjatywa Pracownicza

 

Autor zdjęcia: Tomasz Sójka.

Stanowisko koordynacji młodzieżowej OZZ Inicjatywa Pracownicza dot. represji Uniwersytetu Jagiellońskiego wobec działacza studenckiego

26 lutego 2025 r. 

 

Stanowisko koordynacji młodzieżowej OZZ Inicjatywa Pracownicza dot. represji Uniwersytetu Jagiellońskiego wobec działacza studenckiego

 

29 stycznia br. podczas posiedzenia Senatu Uniwersytetu Jagiellońskiego studenci zrzeszeni w Ogólnopolskim Związku Zawodowym Inicjatywa Pracownicza podjęli próbę przedstawienia swojego stanowiska na temat planów sprzedaży akademika „Kamionka”. Stawili się tam po tym, jak 235 studiujących złożyło wniosek o uzupełnienie porządku obrad; reprezentowali setki studiujących, którzy uczestniczyli w majowym strajku, oraz tysiące czekających na przywrócenie akademika. Studentom wielokrotnie przerywano, a ich trudne pytania zbywano i wyśmiewano. Zdecydowali się nagrać wystąpienie swoich reprezentantów, wierząc, że dyskusje prowadzone wewnątrz ciał takich jak Senat, jak i decyzje podejmowane przez władze uniwersytetu, powinny być transparentne i publiczne. Rektor, mimo intencji studentów i studentek, zabronił nagrywania, a następnie pod pretekstem chwilowego włączenia urządzenia zakończył posiedzenie. Warto podkreślić, że był to pierwszy raz od maja 2024 r., kiedy studenci mogli wypowiedzieć się w ramach tzw. wspólnoty uczelni na temat DS „Kamionka”, jednak władze UJ zdecydowały się na uciszenie ich. Nie godząc się na ignorowanie tematu opustoszałego akademika, studenci kontynuowali swoje wystąpienie, co spotkało się z próbą siłowego wyrwania mikrofonu oraz szarpaniem studenta przez straż rektorską. Kolejnego ataku na tę samą osobę dokonał specjalista ds. bezpieczeństwa, były komendant krakowskiej policji, Wadim Dyba, który uniemożliwił mu zadanie pytań Kanclerce.

Następnego dnia władze rektorskie Uniwersytetu Jagiellońskiego złożyły wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego wobec szarpanego studenta. Już 31 stycznia otrzymano wezwania na przesłuchania w charakterze obwinionego oraz świadków. Wszystkie osoby były zaangażowane w strajk okupacyjny w DS „Kamionka”.

Postawione zarzuty nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości, a sposób ich sformułowania jasno wskazuje na cel wszczętego postępowania: zastraszenie i ukaranie studenta za działalność związkową. Jest on osobą kojarzoną z działaniami Koła na uczelni. Podpisał się pod porozumieniem kończącym strajk okupacyjny w DS „Kamionka”, a jego wizerunek nierzadko pojawia się w mediach. Podjęte postępowanie jest nie tylko próbą zniechęcenia do dalszego działania na rzecz studentek i studentów, ale również zrażenia społeczności studenckiej do występowania przeciwko władzy, gdy ta prowadzi szkodliwą politykę. 

We wspólnym porozumieniu kończącym strajk w DS „Kamionka” z dnia 27 maja 2024 roku władze zobowiązały się, że „nie będą składać przeciwko studentom zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa, jak również z własnej inicjatywy nie będą podejmować działań, celem pociągnięcia do odpowiedzialności dyscyplinarnej studentów UJ, będących uczestnikami okupacji w Kamionce”. Wyżej opisane działania uniwersytetu uznajemy za sprzeczne z tymi deklaracjami. Decyzje polityczne podejmowane przez Uniwersytet Jagielloński są niczym innym jak represjami spadającymi na Krakowskie Koło Młodych Inicjatywy Pracowniczej, jego działaczy i działaczki, za zorganizowanie majowego strajku. 9 miesięcy od zakończenia okupacji, władze uciekają się do stosowania represji w celu wyciszenia tematu remontu akademika i ponownego uruchomienia go. Rektor Piotr Jedynak nie chce, aby działacze i działaczki krytykowali, ujawniali manipulację, kłamstwa, bezczynność i celowe działania władz Uniwersytetu Jagiellońskiego — takie jak np. sporządzenie tendencyjnego projektu przebudowy ze znacznie zawyżoną ceną, który miałby zamknąć temat remontu i wywiązania się przez uniwersytet ze swoich deklaracji.

Stanowczo sprzeciwiamy się praktykom, które przez ostatni rok coraz częściej witają na polskich uniwersytetach. Zastraszanie, wypraszanie z terenów uczelni, użycie siły, narażanie studentów i studentki na przemoc policyjną — nie zamierzamy akceptować takiego stanu rzeczy. Uniwersytet nie może być miejscem, w którym za swobodne wypowiadanie swoich poglądów jest się prześladowanym pod pretekstem niegodnego reprezentowania uczelni. Przeciwnie — uznajemy uniwersytet za miejsce, gdzie powinniśmy być zachęcani do wyrażania swoich poglądów, dyskusji, podważania panujących dogmatów i zadawania trudnych pytań. Miejsce, w którym za wypowiedzenie na głos, że władza kłamie, spotyka cię kara, nie może z czystym sumieniem nazywać siebie uniwersytetem. 

Wzywamy władze Uniwersytetu Jagiellońskiego do wycofania się z zarzutów i zakończenia prześladowania studentów i studentki za działalność polityczną. 

 

Rada koordynacji młodzieżowej

Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza

Pracownicy poniżej minimalnej, redukcje zatrudnienia i walka. Rozmowa z Wolnym Związkiem Zawodowym Pracowników Poczty Polskiej

Działania WZZPP możecie śledzić na bieżąco tutaj.

 

Jak obecnie wygląda sytuacja pracowników Poczty? W mediach słyszy się dużo o zwolnieniach i niechęci spółki do negocjacji. Jak wygląda to z perspektywy związkowców?

Piotr Moniuszko: Na Poczcie Polskiej było źle od wielu lat. Pracownicy są wynagradzani poniżej płacy minimalnej, spotykały nas mniejsze lub większe redukcje zatrudnienia, które miały być rzekomym lekarstwem na poprawę sytuacji. Obecnie zarząd spółki stara się wmawiać opinii publicznej, że dba o pracowników, proponując im skorzystanie z Programu Dobrowolnych Odejść. Jest on w zasadzie dobrowolny tylko z nazwy, bo to pracodawca sam wyznacza pracowników, których tym programem zamierza objąć, nie zgłaszają się oni sami. Ponadto, jeśli pracownik odmówi skorzystania z tego programu, dostaje informację, że będzie objęty zwolnieniem grupowym. Dla nas jako przedstawicieli związków zawodowych redukcja zatrudnienia jest całkowicie niezrozumiała, bo jeszcze w ubiegłym roku praktycznie w każdym miejscu pracy występowały spore braki w zatrudnieniu. Jeśli obecnie zatrudnienie zostanie zredukowane o około 10 tysięcy pracowników, spółce grozi paraliż. Nie będzie możliwe realizowanie podstawowych zadań, jakie ma obowiązek na rzecz społeczeństwa realizować Poczta Polska. W ubiegłym roku pracodawca wypowiedział nam Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy. Przedłożono nam nowy projekt i okazało się, że podczas każdego kolejnego spotkania w ramach rokowań nie posuwamy się w ogóle do przodu. Wynikało to z faktu, że zespół negocjacyjny na czele z wiceprezesem Joanną Drozd nie był zainteresowany negocjacjami. Prowadzony dialog był pozorowany, nie udzielano nam odpowiedzi na szereg pytań, odmawiano przekazania szeregu informacji, które były niezbędne do prowadzenia rokowań. Wyraźnie było widać i dawało się to odczuć, że brakuje dobrej woli do wypracowania nowego ZUZP. Ostatnie spotkanie w ramach rokowań mieliśmy 12 lutego i zostało ono jednostronnie zerwane przez pracodawcę. Wówczas zapadła decyzja, że pozostaniemy w sali, w której były prowadzone rozmowy i będziemy czekać na ich wznowienie. I tak czekamy do dzisiaj. W międzyczasie zarząd spółki wydaje różne komunikaty, w których stara się obarczać stronę społeczną za brak konstruktywnego dialogu, zamiast przyjść do nas i zacząć uczciwie z nami rozmawiać. Niestety, ale najprawdopodobniej w ciągu najbliższych dni, pracodawca jednostronnie wprowadzi w spółce regulamin wynagradzania, który w sposób znaczący pogorszy i tak trudną sytuację pracowników.

 

Jakie są główne żądania pocztowców?

PM: Żądania dotyczące ZUZP to utrzymanie dodatków stażowych w obowiązującej jeszcze formie, utrzymania nagród jubileuszowych do końca roku 2025, utrzymania premii rocznej (tak zwanej wśród pracowników potocznie „łącznościówki”) oraz wynagrodzeń zasadniczych na poziomie płacy minimalnej, gdyż obecnie ponad 80% pracowników ma wynagrodzenia zasadnicze poniżej płacy minimalnej. Żądamy wznowienia rokowań nad ZUZP, a do czasu wypracowania nowego dokumentu, utrzymania dotychczasowego układu zbiorowego pracy, który został nam wypowiedziany. Żądamy również wstrzymania redukcji zatrudnienia, które jak już wspomniałem wcześnie, doprowadzi do poważnego zakłócenia w usługach dla obywateli. Żądamy również spotkania i rozmowy na temat przyszłości Poczty Polskiej z właścicielem, czyli Ministrem Aktywów Państwowych.

 

Jak wygląda relacja związków z zarządem poczty?

PM: Na to pytanie mogę odpowiedzieć jedynie pytaniem. A co to są relacje związków z zarządem poczty? Takowych nie ma. Trudno pozorowane rozmowy, unikanie udzielania odpowiedzi, nazywać relacjami. Jesteśmy jako partnerzy społeczni traktowani przez zarząd przedmiotowo, zatem ta relacja nie istnieje.

 

Czy czujecie się wspierani przez społeczeństwo, mieszkańców?

PM: To zależy od miejsca. W dużych aglomeracjach społeczeństwo wychodzi z założenia, że im Poczta Polska jest niepotrzebna i dla nich nie musi istnieć. W mniejszych miejscowościach wygląda to inaczej. Tam poczta jest dla wielu takim oknem na świat. Jednak, gdy obecnie od kilkunastu dni protestujemy w siedzibie spółki, coraz częściej docierają do nas słowa wparcia.

 

Jakie kroki według Was należałoby podjąć, żeby „uzdrowić” pocztę?

PM: Rozwiązanie jest w zasadzie banalnie proste. Zarząd spółki, właściciel, czyli Ministerstwo Aktywów Państwowych powinni usiąść z nami do szczerej rozmowy i posłuchać, co mamy do zaoferowania. Ponadto należy dopuścić do organów statutowych spółki przedstawicieli pracowników. Od połowy ubiegłego roku nie mamy przedstawiciela załogi w zarządzie spółki. W grudniu 2024 wybrani zostali nowi przedstawiciele pracowników do Rady Nadzorczej, w tym sam. Niestety, ale wraz z koleżanką, z którą powinniśmy być powołani już dawno do RN, decyzja ta jest wstrzymywana.

 

Czy uważacie potencjalną prywatyzację Poczty za realne zagrożenie?

PM: Oczywiście, że tak. Poczta Polska powinna być firmą wpisaną na listę strategicznych przedsiębiorstw dla państwa. Warto przypomnieć sobie rok 2020. Wybuch pandemii Covid-19. Praktycznie wszystkie instytucje publiczne, banki, urzędy miejskie itd., były niedostępne dla obywateli — oprócz Poczty Polskiej, która miała otwarte wszystkie swoje placówki, wywiązywała się normalnie ze swoich wszystkich zadań na rzecz obywateli. Niedawna powódź w województwie opolskim i dolnośląskim. Zniszczone drogi, wiele miejsc, do których nie można było dotrzeć. Poczta Polska stanęła na wysokości zadania i jako jedyna docierała do obywateli z zalanych terenów, doręczając przesyłki, świadczenia pieniężne. Wyobraźmy sobie, że wskutek jakiegoś cyberataku przestaje działać internet. Bez Poczty Polskiej nie ma zapewnionego żadnego obiegu dokumentów. Państwo przestaje działać, a tylko Poczta Polska póki co dysponuje odpowiednią infrastrukturą i siecią logistyczną, mogącą zapewnić obieg informacji i dokumentów. Czy gwarancje i bezpieczeństwo państwa i obywateli może zapewnić jakiś podmiot prywatny?

 

Czy związkom działającym na poczcie udaje się współpracować i jednoczyć ponad podziałami, czy jednak działacie osobno?

PM: Kilka miesięcy temu współpraca pomiędzy organizacjami związkowymi nie wyglądała dobrze, ale ostatnie tygodnie zmieniły to diametralnie. Wielu z nas zrozumiało, że tylko jednocząc siły i energię możemy uratować Pocztę Polską i dziesiątki tysięcy miejsc pracy. Jesteśmy również w stanie wywalczyć lepsze warunki pracy i wynagrodzeń. Fakt, że trochę za późno to zrozumieliśmy, ale ważne, że to się nam udało. Razem możemy o wiele więcej i tego się trzymamy.

 

Jakie planujecie następne działania? Czy bierzecie pod uwagę np. strajk?

PM: Ciężko jest mi dziś odpowiedzieć, jakie w najbliższym czasie podejmiemy kolejne działania, gdyż uzależnione to jest od zachowania pracodawcy i właściciela, czyli MAP. Niemniej w środę 26 lutego na godzinę 11.00 zaplanowana jest pikieta solidarnościowa popierająca pocztowców pod siedzibą Poczty Polskiej w Warszawie przy ulicy Rodziny Hiszpańskich 8. Serdecznie zapraszam tam wszystkich, którzy tylko mogą przyjść i wesprzeć nas i pracowników w naszej walce o Pocztę Polską, z której dumni będziemy wszyscy. Liczę również na Waszą obecność jako Inicjatywy Pracowniczej, gdzie jak pamiętam, już wielokrotnie wspieraliście pocztowców w różnych akcjach protestacyjnych, za co oczywiście dziękuję. Oczywiście rozważamy decyzje o ogłoszeniu strajku, ale traktujemy to jako ostateczność.

 

Rozmawiała Gabriela Wilczyńska

Pierwsze sukcesy Inicjatywy Pracowniczej w Auchan!

Od czasu utworzenia komisji tymczasowej w hipermarkecie w Lublinie w październiku 2024, rozdaliśmy setki ulotek w hipermarketach w wielu polskich miastach. Efekty? 29 grudnia przekształciliśmy się w regularną komisję, która obejmuje obecnie pracowników z czterech województw – Lubelskiego, Małopolskiego, Świętokrzyskiego oraz Kujawsko-Pomorskiego.  Podstawą realnej poprawy warunków pracy w Auchan jest wspólny nacisk pracowników całej sieci. Jako Inicjatywa Pracownicza pierwszy raz w historii Auchan podejmujemy próbę, by zrzeszyć w związku pracowników z całej Polski. 

Firma korzysta z podziału pracowników i braku wspólnych działań związków zawodowych. W zeszłym roku centrala Auchan osiągnęła ponad 11 miliardów złotych przychodu. To my wypracowujemy zyski firmy, a w zamian dostajemy pensje bliskie płacy minimalnej. Zasługujemy na więcej, dlatego wspólnie przekierujmy te pieniądze do naszych kieszeni! Wzywamy Was, pracujących równie ciężko w każdym mieście i markecie, do zjednoczenia. Wspólnie zawalczmy o wyższe pensje, wyższe premie, dodatek stażowy i realny wpływ na organizację naszej pracy! Nic nie zmieni się samo – dołącz do związku i działaj z nami! 

Aby zapisać się do związku, wypełnij deklarację członkowską przez internet: www.auchan.ozzip.pl lub napisz mail na adres Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript..

Dlaczego założyliśmy związek?

Przede wszystkim z uwagi na niskie pensje, które nie odpowiadają ciężkości naszej pracy. Przez zbyt małą liczbę zatrudnionych osób pracujemy bardzo intensywnie. Narzucone nam cele są bardzo wygórowane, więc pomimo wielkiego wysiłku, mało kiedy możemy liczyć na premię. Warunki pracy pozostawiają wiele do życzenia, niezależnie od działu. Palety z towarami, które musimy przewozić po hali, są bardzo ciężkie. Brakuje wózków elektrycznych, a część z nas nie ma na nie uprawnień, więc jesteśmy zmuszeni wozić po sklepie bardzo ciężki towar ręcznymi wózkami paletowymi. Niekiedy tego typu sprzęty się psują i przez dłuższy czas nie są naprawiane, co wiąże się z dodatkowym wysiłkiem, jaki musimy wkładać w naszą pracę. Dużej części z nas nie wyszkolono w zakresie pracy, której się od nas wymaga. Nieraz zdarza się, że bez wyszkolenia i uprawnień musimy składać ciężkie regały czy obsługiwać niebezpieczne maszyny. 

Przestrzeganie zasad BHP przez pracodawców pozostawia więc wiele do życzenia. Na hali i magazynie, ale również na kasach. Podnóżki – jeśli są – najczęściej są połamane, więc obsługując kasy, jesteśmy zmuszone opierać nogi na odwróconych koszykach na zakupy. Oczekuje się od nas, że będziemy siedzieć po kilka godzin bez przerwy na bardzo niewygodnych krzesłach. Czasem, gdy zamykamy kasę na parę minut, by iść do toalety, pyta się nas, czy na pewno nie możemy wytrzymać, bo klienci czekają. 

W trakcie zimniejszych miesięcy temperatura na magazynie bardzo często jest niższa, niż nakazuje prawo. Z rozporządzenia Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z 26 września 1997 r. jasno wynika, że minimalna temperatura przy pracy takiej, jak nasza, to 14 stopni Celsjusza. Tymczasem tej zimy zdarzyło się, że termometry wskazywały poniżej 10 stopni. Jednak dzięki naszemu związkowi zawodowemu, tego dnia dyrekcja zarządziła dodatkową przerwę oraz zorganizowała darmowe posiłki regeneracyjne! 

 

To dopiero początek naszych działań. Chcesz realnej poprawy Twoich warunków pracy? Masz dość związków zawodowych, na których wsparcie nie możesz liczyć? Dołącz do nas! 

Wypełnij deklarację członkowską on-line: www.auchan.ozzip.pl i obserwuj nas na Facebooku: www.facebook.com/IPAuchan. W przypadku pytań napisz do nas mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. lub zadzwoń pod numer 695 246 740.

 

ulotki 1

Union busting po polsku. O zwalczaniu związków zawodowych

Union busting to dyskryminacja z uwagi na przynależność związkową. Obecnie nie istnieją przepisy, które pozwalałyby pracodawcom przeciwdziałać uzwiązkowieniu się pracowników. Mamy zagwarantowaną wolność zrzeszania się w związkach zawodowych. Tymczasem ciągle spotykamy się z przypadkami zwolnień pracowników z powodu przynależności lub aktywności związkowej, tworzenia „czarnych list”, przenoszenia działaczy czy działaczek związkowych na „gorsze” stanowiska, pozbawiania niektórych świadczeń, utrudniania kariery zawodowej, zmuszania do przejścia na emeryturę itd. Union busting to zabiegi pracodawców mające na celu zniechęcenie do tworzenia organizacji związkowej lub przystępowania do niej, próby zmarginalizowania, podporządkowania jej sobie lub zniszczenia.

W publikacji obok artykułów przekrojowych prezentujemy pięć analiz przypadków znanych na świecie korporacji i ich postępowania wobec organizacji związkowych. Opisujemy, na jakie trudności czy nawet represje są narażeni działacze i działaczki występujące w obronie praw pracowniczych.

Jesteśmy po to, aby wspierać i być wspieranymi – wywiad z Rocío i Gabrielem z Komisji Pracowników i Pracownic z Ameryki Łacińskiej w Polsce

Wywiad pochodzi z 62 numeru biuletynu Inicjatywy Pracowniczej.


Komisja Pracowników i Pracownic z Ameryki Łacińskiej w Polsce powstała jesienią 2023 roku i jest integralną częścią Inicjatywy Pracowniczej. Zrzesza ona osoby pracujące w logistyce, przetwórstwie żywności, obróbce drewna i przemyśle lekkim. W grudniu 2024 należało do niej ponad 100 osób, a liczba członków i członkiń wciąż rośnie. Baza członkowska znajduje się w województwie dolnośląskim (głównie we Wrocławiu i okolicznych miejscowościach). Coraz większe zainteresowanie związkiem zawodowym daje się również zaobserwować w województwach pomorskim, zachodniopomorskim i mazowieckim, gdzie pracuje wiele osób z Ameryki Łacińskiej. Komisja prowadzi hiszpańskojęzyczny profil na Facebooku, wydała pilotażowy numer czasopisma skierowanego do społeczności latynoamerykańskich w Polsce oraz książkę z relacjami z życia i pracy w Polsce. Jako Inicjatywa Pracownicza, od początku naszego istnienia deklarowaliśmy otwartość na wszystkich pracowników i wszystkie pracownice, niezależnie od ich narodowości i kraju pochodzenia. Jest dla nas oczywiste, że miejsce migrantów i migrantek jest w związkach zawodowych. 

 

Tak na rozgrzewkę, przedstawcie się i powiedzcie kilka słów o sobie.

G: Nazywam się Gabriel, pochodzę z Kolumbii i mieszkam w Polsce od prawie dwóch lat. Przyjechałem tutaj, aby poprawić swoją sytuację życiową i chciałbym zostać w Polsce na dłużej.

R: Nazywam się Rocío, pochodzę z Meksyku i jestem tu od półtora roku. Przyjechałam do Polski, ponieważ chciałam znaleźć jakieś bezpieczeństwo, a w moim kraju jest to bardzo trudne. Pracuję tutaj w logistyce.

Co robiliście przed przyjazdem do Polski? 

G: W Kolumbii pracowałem jako grafik-freelancer i barista. Miałem też niezależny projekt poświęcony kulturze rowerowej. Postanowiłem wyjechać za granicę, moim największym marzeniem była Kanada, ale wyjazd tam był dla mnie zbyt drogi. Znalazłem możliwość wyjazdu do Polski i pomyślałem, „a właściwie czemu nie, w końcu to Europa”

R: Pracowałam w Meksyku jako wsparcie techniczne klienta i zdecydowałem się pojechać do Europy jakieś cztery lata temu. Zaczęłam poszukiwania i najpierw chciałam spróbować w Portugalii. Rozważałam również Maltę, ponieważ chciałam mieszkać i pracować legalnie, a w tych krajach istnieje możliwość rozpoczęcia legalnej pracy, a następnie uzyskania statusu rezydenta, czy czegoś w tym rodzaju.  Ostatecznie zdecydowałam się na Chorwację, to było w zeszłym roku, ale nie podobało mi się tam zbytnio, więc zaczęłam szukać w grupach na Facebooku. Zaczęłam kontaktować się z kilkoma agencjami pracy. Przyjechałam do Lublina, ale zostałam tam tylko na 15 dni. Potem pojechałam do Sieradza. Zabrano mnie na fermę kurczaków, tam byli już Kolumbijczycy. Pracowaliśmy od 6 rano do chyba 23. Było bardzo ciężko, nigdy sobie czegoś takiego nie wyobrażałam. W naszych krajach mówimy, że możemy spokojnie pracować przez 12 godzin, ale kiedy przyjeżdżasz tutaj, to zdajesz sobie sprawę, że to nie jest to samo. Byliśmy bardzo zmęczeni i moi znajomi zaczęli narzekać. Postanowiliśmy tam nie zostawać. 

Czy dostałaś jakąś umowę?

R: Nie, to było na zasadzie, „może później, może później”.

Ile osób tam pracowało i skąd one były? 

R: Byli tam głównie Ukraińcy, ale zidentyfikowałam też kilku Polaków, Filipińczyków i Kolumbijczyków. w sumie około 500 osób, w tym około 20 Kolumbijczyków. 

A jak znalazłaś się we Wrocławiu?

R: Przyjechałam do Wrocławia, ponieważ tutaj działa Stowarzyszenie Nomada, które zorganizowało dla mnie zakwaterowanie i inne wsparcie.  

G: Ja znalazłem ofertę pracy online, na platformie, która publikuje ogłoszenia o pracy za granicą.  Było to o tyle łatwe, że nie wymagano żadnego doświadczenia, tylko chęci do pracy i tyle. Znalazłem dwie oferty pracy w Polsce. Jedna z nich dotyczyła produkcji okien, a druga produkcji drewnianych palet. Wybrałem firmę produkującą okna.  Kiedy przyjechałem do Polski, poznałem 14 Kolumbijczyków. Pojechaliśmy do Wrocławia z tymi 14 Kolumbijczykami. Mieszkaliśmy razem w jednym domu niedaleko Oleśnicy. Mieszkaliśmy tam przez dwa miesiące i zorientowaliśmy się, że agencja nie udzielała nam pełnych informacji dotyczących naszego statusu pobytowego i związanych z tym formalności. Miałem wypadek, jeden z drewnianych odłamków utkwił mi w oku, poszedłem do lekarza i nie mogłem pracować przez pięć dni i nie zapłacono mi za ten czas. Sam też kupowałem wszystkie leki. Zrezygnowałem z tej pracy, ponieważ zaczęliśmy zauważać, że nie płacą nam w całości, że odliczają nam koszty transportu, benzyny, które nie powinny być odliczane od pensji.

A co było napisane w umowie? 

G: Była stawka godzinowa, 17,5 za godzinę netto. Na szczęście miałem trochę oszczędności z Kolumbii i nie wydałem tak dużo, trochę i zaoszczędziłem trochę pieniędzy na opłacenie mieszkania na przyszłość. Co ważne, kiedy tu przyjechaliśmy, wszyscy wierzyliśmy, że mamy pozwolenie na pracę. Otrzymaliśmy oficjalne pismo z Polski, więc zaufaliśmy tej firmie, ale oni nigdy nie dostarczyli naszych dokumentów do urzędu wojewódzkiego [gdzie wyrabia się dokumenty pobytowe dla cudzoziemców – przyp. red.].  Musieliśmy potem sami o to zadbać.  

Czy zakwaterowanie zostało zapewnione przez agencję lub pracodawcę, czy też musiałeś sam go szukać?

G: Zapewnili zakwaterowanie, ale obiecywali coś zupełnie innego. Tam było 10 osób w jednym pokoju, kolejne cztery osoby w innym pokoju, a na drugim piętrze byli Ukraińcy, więc mieliśmy tylko jedną kuchnię, jedną pralnię, jedną lodówkę dla 25 lub 26 osób w jednym domu — Kolumbijczyków i Ukraińców. Nawiasem mówiąc, pracowałem również z Ukraińcami, ale nie z tego domu. Pracowałem też z Gruzinami,  Mołdawianami, Rosjanami.

Na czym dokładnie polegała twoja praca? 

G: Pracowałem na 11-godzinnej nocnej zmianie, od 20:00 do 7:00 rano, od poniedziałku do piątku. Było mi bardzo zimno, ponieważ po raz pierwszy pracowałem zimą na zewnątrz. Byliśmy przemarznięci i pracowaliśmy z ciężkimi, niebezpiecznymi narzędziami. Nie dali nam żadnych specjalnych środków ochronnych, ani odpowiednich rękawic czy gogli. Każda paleta ważyła ponad 32 kilogramy.

Gdzie się udałeś po opuszczeniu tego miejsca?

G: Kolumbijczyk, który ze mną pracował, znalazł w Internecie inną agencję. Jest to agencja, dla której obecnie pracuję. Potem na Facebooku znaleźliśmy mieszkanie do wynajęcia.

A teraz oboje pracujecie przez agencję w magazynie z elektroniką we Wrocławiu, tak?

R: Zgadza się. Jedyny problem z tą agencją polega na tym, że obiecali nam pozwolenie na pracę w ciągu trzech miesięcy, a otrzymaliśmy je dopiero po siedmiu miesiącach. Wielu Kolumbijczyków, Meksykanów, Filipińczyków, Afrykańczyków, Bangladejczyków pracuje z tą samą agencją i wszyscy mają ten problem.

Powiedzcie coś więcej o pracy.

G: Magazyn znajduje się w Kątach Wrocławskich. Firma pochodzi z Chin, a kadra zarządzająca to Chińczycy. Moja praca od początku polegała na pracy w  magazynie części zamiennych do trzech marek: maszyn czyszczących, telefonów komórkowych i celowników myśliwskich. Zarządzałem inwentaryzacją, więc była to bardziej praca biurowa. Potem przydzielili mnie do obsługi klienta w zakresie celowników myśliwskich i pracuję tam już od sześciu miesięcy. 

R: Robię praktycznie to samo, to znaczy jestem odpowiedzialna za obszar odbioru. Większość dnia spędzam przed komputerem, czasami muszę coś spakować lub odebrać. Pracujemy od poniedziałku do piątku od 8 rano do 16:30, ponieważ mamy 30 minut na lunch, który nie jest płatny. Mamy możliwość pracy w nadgodzinach, ale nie chcemy pracować dodatkowo, ponieważ jesteśmy zaangażowani w związek zawodowy i w działalność stowarzyszenia Nomada.

Jaka jest obecnie wasza stawka godzinowa?

G: W tej chwili jest to 22 złote za godzinę. Neto. Na początku było to 18,5. 

A jak doszło do założenia związku zawodowego?

G: Związek założyliśmy 11 listopada 2023 roku. Byłem na pierwszym spotkaniu.  Mieliśmy już wcześniej spotkania integracyjne naszej społeczności, chcieliśmy się spotykać. To chyba był pomysł osób z Nomady. Stwierdziliśmy, że jak najbardziej możemy to zrobić, możemy spróbować. Na początku nic o tym nie wiedzieliśmy. Właściwie to wy nam wszystko wyjaśniliście, zwłaszcza w kwestii roboty papierkowej. 

Kim są członkowie waszej komisji, z jakich krajów pochodzą?

G: Większość pochodzi z Kolumbii, są osoby z Meksyku, Wenezueli, Kuby. Są pojedyncze osoby z innych krajów, ale większość to Kolumbijczycy. Większość z nas pracuje w przemyśle spożywczym, restauracjach, rolnictwie, przetwórstwie drewna, logistyce.

Jak wyglądają wasze spotkania

G: Zazwyczaj daty spotkań wyznaczamy z wyprzedzeniem, staramy się robić te spotkania osobiście. Staramy się nie robić tego tylko online, ponieważ mamy możliwość korzystania z przestrzeni Nomady we Wrocławiu [spotkania mają charakter hybrydowy, gdyż nie wszyscy są w stanie stawić się osobiście, coraz większe jest również zainteresowanie związkiem w innych regionach Polski – przyp. red.]. Mamy listę tematów do dyskusji, czasem łączymy to  z innymi działaniami, z pokazem filmów latynoamerykańskim, kolacją, czasem łączymy to z wydarzeniami Nomady. Czasami wykorzystujemy te wydarzenia, aby przyciągnąć do nas ludzi, żeby się o nas dowiedzieli.  Nawet jeśli nie są Latynosami. To nie ma znaczenia, ponieważ każdy jest u nas mile widziany.

Więc jakie są główne problemy, z którymi się stykacie?

G: Myślę, że chodzi o procesy prawne, ale także, co może być nawet ważniejsze, o bezpieczeństwo w pracy, ponieważ wiele osób pracuje bez żadnych środków bezpieczeństwa i nawet nie wie, co to jest bezpieczeństwo w pracy. 

R: Dla mnie najważniejsze jest zezwolenie na pracę, ponieważ większość agencji zatrudnia bez zezwolenia. To jest główny problem, z którym chcielibyśmy walczyć, chcemy to zatrzymać, nie można zatrudniać ludzi w ten sposób.  Będzie to wymagało dużo pracy z agencjami i wywierania na nie dużej presji. Oni na tym zarabiają, jest to dla nich tańsze.

Rocío, rozmawialiśmy kiedyś o kwestiach kobiecych i pomyśle na rozwój kobiecej grupy w ramach związku zawodowego, czy kobiety napotykają inne rodzaje problemów niż mężczyźni?

R: Zdarza się, że kobiety przyjeżdżają z partnerem lub z rodziną. Nie ma dla nich oddzielnych miejsc. Dochodzą do nas słuchy o przypadkach molestowania seksualnego. Mieliśmy też przypadki przemocy domowej. Nie wiemy ile jest takich przypadków, albo innych niepożądanych sytuacji. Musimy o tym rozmawiać w naszej społeczności, kobiety powinny wiedzieć, że mają tutaj grupę wsparcia. Nie chcemy tutaj być w takiej samej sytuacji jak w swoim kraju. Tak więc kobiety potrzebują wsparcia, jest to jeden z tematów, które chciałybyśmy też z wami omówić, zwłaszcza z kobietami z Inicjatywy Pracowniczej. 

A czy latynoamerykańskie kobiety w Polsce wykonują inne rodzaje prac niż latynoamerykańscy mężczyźni?

R: Nie, to jest to samo. Czasami przydzielana kobietom praca może być trochę lżejsza, zazwyczaj nie dają kobietom do noszenia dużych lub ciężkich rzeczy, ale ogólnie jest to ta sama praca.

Czy jest jeszcze coś, co chcielibyście powiedzieć na koniec?

R: Zależy nam na integracji. Chcemy tu być, chcemy tu zostać, więc tworzymy tę społeczność i związek zawodowy właśnie po to. Znajdziemy więcej osób, które są tym zainteresowane. Jesteśmy tutaj, aby nas wysłuchano. Jesteśmy tu, by pomagać. Jesteśmy tutaj, aby wspierać i być wspieranymi.

G: Chciałbym zostać tu na dłużej i bardziej udzielać się w związku zawodowym, aby pomagać innym ludziom, którzy chcą tu mieszkać i którzy mają swoje marzenia. Chcemy również bardzo podziękować Inicjatywie Pracowniczej i Stowarzyszeniu Nomada. Otrzymaliśmy od was duże wsparcie i dzięki temu jesteśmy teraz bardziej zauważani.

 

Rozmawiał Ignacy Jóźwiak, Komisja Krajowa

Budżet państwa z perspektywy pracowniczej

Tekst pochodzi z niewydanego jeszcze 62 numeru biuletynu Inicjatywy Pracowniczej.

 

Przełom roku to tradycyjnie okres negocjowania w Sejmie budżetu państwa na kolejny rok kalendarzowy. Przyjrzyjmy się z tej okazji projektowi budżetu, który Rada Ministrów przyjęła 28 września 2024 r. – oczywiście mając na uwadze interes klasy pracującej. 

Jak myśleć o budżecie państwa?

Budżet państwa nie bez powodu znajduje się regularnie w centrum debaty publicznej. Jest to bowiem gigantyczny strumień pieniędzy, w ramach którego realizowane są różnorodne cele i potrzeby społeczne. Tym ważniejsze, by priorytety budżetowe – ustalane przez koalicję rządzącą – oddawały faktyczne zapotrzebowanie ludności kraju. Jest to również temat, wokół którego narosło wiele mitów i nieporozumień. Wśród nich znajduje się mylna analogia do budżetu domowego, zgodnie z którą rząd nie powinien się zadłużać.

Budżet państwa funkcjonuje jednak na zupełnie innych zasadach niż portfel przeciętnego pracownika czy przedsiębiorcy. Państwo ma bowiem prawo do emisji pieniądza, a zatem może ponosić wydatki bez uzyskania wcześniejszych dochodów, np. z płaconych podatków. W praktyce duża część wydatków publicznych finansowana jest z emisji obligacji skarbowych, które skupują np. banki będące własnością Skarbu Państwa. Środki te, wydane na usługi publiczne czy wynagrodzenia pracowników administracji, krążą następnie w gospodarce, napędzają koniunkturę, a część z nich wraca do budżetu w formie podatków.

Ze względu na swoją skalę budżet pełni trzy ważne funkcje makroekonomiczne. Pierwsza z nich polega na stabilizowaniu koniunktury, zwłaszcza w warunkach słabości eksportu lub inwestycji prywatnych przedsiębiorstw. Druga, wiąże się z  mobilizowaniem zasobów pracy czy kapitału do różnych celów społecznych, jak ochrona zdrowia, edukacja, czy sama administracja. Sektor prywatny i rynki co do zasady nie są nimi zainteresowane, albo mogą świadczyć takie usługi w bardzo drogi i niedostępny sposób. Trzecia funkcja finansów publicznych to wpływ na podział dochodów w społeczeństwie. Państwo ma możliwość nakładania podatków i opłat, a także wypłacania transferów. Wszystkie one mogą wpływać na zakres nierówności społecznych.

Warto zauważyć, że pojęcie „budżetu państwa” dotyczy, technicznie rzecz biorąc, jedynie wycinka szerszego systemu finansów publicznych kraju, na który składają się również różnorodne fundusze (jak NFZ, Fundusz Pracy czy Fundusz Ubezpieczeń Społecznych) i finanse jednostek samorządu terytorialnego. Ustawa budżetowa określa jednak wydatki i dochody całego tego sektora, w związku z czym poniżej traktuję budżet państwa właśnie w tym szerszym znaczeniu.

Ekspansja fiskalna – ale jaka?

W projekcie ustawy budżetowej na 2025 rok zaplanowano dochody budżetu centralnego na 633 mld zł a wydatki na 922 mld zł (deficyt wyniesie zatem 289 mld zł). Oznacza to – w porównaniu do 2024 r. – spadek dochodów o ok. 9 mld zł (1,4%), przy wzroście wydatków o ponad 55 mld zł (6,5%). Z kolei łączne wydatki całego sektora finansów publicznych sięgną nawet 1896 mld zł (blisko dwa biliony zł). Ministerstwo Finansów prognozuje, że PKB wzrośnie rok do roku o 3,7%, a stopa inflacji w 2025 r. wyniesie 5,0%. 

Oznacza to, że deficyt budżetowy w kolejnym roku przekroczy 7% PKB, a relacja zadłużenia publicznego do PKB może przekroczyć poziom 60%. Jest to najwyższy deficyt w ostatnich dekadach, porównywalny jedynie z kryzysowymi latami 2009 i 2020 roku. Zostawiając na razie na boku strukturę wydatków i dochodów (o tym poniżej), te wyniki same w sobie nie muszą być jeszcze niepokojące

Po pierwsze, spadek dochodów budżetu centralnego wynika przede wszystkim z przekazania większej części wpływów podatkowych w finansach jednostek samorządu terytorialnego. Te w ostatnich latach były mocno niedofinansowane, co ograniczało możliwości świadczenia usług publicznych w miastach czy gminach wiejskich. Nowa ustawa o finansach JST wprowadza zupełnie nowe mechanizmy wyliczania ich dochodów, zasadniczo korzystne i wzmacniające pozycję samorządu terytorialnego. 

Po drugie, wzrost wydatków rządowych wynika w pewnym stopniu z konieczności spłaty zobowiązań zaciągniętych przez fundusze państwowe na pokrycie „Tarczy Finansowej” w trakcie pandemii i lockdownów. Po trzecie, możliwości krajowego finansowania nawet szybkich wzrostów długu publicznego są obecnie wysokie. Odbudowujące oszczędności gospodarstwa domowe zgłaszają bardzo duży popyt na obligacje, a również same banki komercyjne mają odpowiednie płynne rezerwy. 

W tych warunkach niepokojąca jest moim zdaniem inna kwestia. Wzrost deficytu spowodowany jest w największej części radykalnym wzrostem wydatków obronnych, które w samym 2025 roku mają wynieść w 187 mld zł (4,7 proc. PKB) i utrzymywać się przez najbliższe lata. Wzrosną w szczególności wydatki na zakup importowanych broni i amunicji, co obciąży saldo handlu zagranicznego i będzie prowadzić do osłabienia krajowej waluty. Co więcej, rząd nie zaplanował nowych źródeł finansowania zbrojeń (np. w postaci podatku od luksusowej konsumpcji lub najwyższych dochodów). Pamiętajmy również, że koniunktura w 2025 r. i tak będzie dość wysoka, na skutek wysokich inwestycyjnych i konsumpcji gospodarstw domowych. O ile wysoki deficyt jest sensowny w warunkach niskiej koniunktury i bezrobocia, tak dziś zwiększanie wydatków militarnych może podbić inflację, co odbije się na kosztach utrzymania Polek i Polaków. Z kolei zaciąganie dalszego zadłużenia oznacza konieczność większych płatności odsetkowych dla inwestorów w obligacje skarbowe w kolejnych latach.

Pogłębienie nierówności

Polska jest krajem wysokich nierówności dochodowych, a istniejący system podatków i transferów koryguje je tylko w wąskim zakresie. Stawka podatku od zysków kapitałowych (CIT) jest niska, co premiuje krajowe i zagraniczne korporacje. Z kolei podatek od dochodów osobistych (PIT), choć ma dwa progi podatkowe i podwyższoną ostatnio kwotę wolną, jest w praktyce regresywny, gdyż umożliwia najbogatszym obywatelom omijanie płatności podatkowych przez samozatrudnienie (podatek liniowy lub ryczałt dla jednoosobowych działalności gospodarczych). Obecny rząd utrwala a wręcz pogłębia tę preferencję dla JDG, wprowadzając najpierw wakacje od ZUS-u, a następnie obniżając składkę zdrowotną dla przedsiębiorców.

Oznacza to, że wydatki na kluczowe potrzeby społeczne (jak ochrona zdrowia) będą w większym stopniu finansowane z budżetu centralnego (zamiast ze składek na NFZ), co ograniczy skłonność rządu do zapewniania innych ważnych usług publicznych. Głównym źródłem dochodów budżetu państwa są od lat podatki pośrednie, a więc te ponoszone przez gospodarstwa domowe w ramach konsumpcji. Wpływy z podatku VAT mają wzrosnąć rok do roku o 50 mld zł, czyli aż o 1/6! Jednym z powodów tego wzrostu jest przywrócenie 5% stawki podatku VAT na żywność, a zatem na towary pierwszej potrzeby dla dużej części społeczeństwa. Nie znajdujemy niestety w projekcie budżetu ani w zapowiedziach koalicji rządzącej żadnych zmian, które zwiększałyby opodatkowanie najwyższych dochodów, w tym tych z kapitału.

Z kolei po stronie wydatkowej, zachowane zostały kluczowe programy transferów Zjednoczonej Prawicy (Rodzina 800+, 13. i 14. Emerytura), pojawiają się również nowe programy, czyli „Aktywny Rodzic” (8,4 mld zł) i renta wdowia. Łącznie, kwota transferów dla osób fizycznych ma wzrosnąć o blisko 10%, przy czym spora część z nich to transfery uniwersalne, trafiające również od osób najlepiej zarabiających. 

Bardzo niepokojące z pracowniczego punktu widzenia jest ustalenie przez rząd stopy waloryzacji płac nauczycieli i innych pracowników sektora publicznego na poziomie 5%. Jednocześnie, rząd prognozuje, że wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw wzrosną o 7,3% a nominalny PKB o 7,9%. Oznacza to, że kilka milionów pracowników budżetówki nie otrzyma realnego wzrostu wynagrodzenia i nie będzie sprawiedliwie uczestniczyć w podziale wzrostu dochodu narodowego. Wolny przyrost budżetu płacowego może też skłaniać kierowników jednostek sektora publicznego do cięcia etatów.

Militaryzacja kosztem rozwoju usług społecznych

Na koniec, zwróćmy uwagę na strukturę budżetu pod kątem priorytetów sektorowych. Z budżetu państwa na obronę narodową popłynie 187 mld zł, 18% więcej niż rok wcześniej. Obsługa długu publicznego to aż 110 mld zł. Jednocześnie, wydatki na gospodarkę mieszkaniową to niecałe 3 miliardy zł (!). Z kolei budżet szkolnictwa wyższego i nauki wzrośnie w ciągu roku o 4,7% i nie przekroczy 40 mld zł. 

Wyciąganie dalszych wniosków wymagałoby szczegółowej analizy poszczególnych obszarów wydatkowych, wraz z funduszami celowymi i finansami samorządu terytorialnego. Niemniej jednak już te kilka liczba pokazuje, że mocno ekspansywna polityka fiskalna – prowadzona tak przez poprzedni jak i obecny rząd – jest w dużej mierze na rękę przemysłowi i sektorowi finansowemu, podczas gdy kluczowe sektory stanowiące o jakości życia ludności są w niej marginalizowane.

 

Maciej Grodzicki, Komisja Międzyzakładowa przy Uniwersytecie Jagiellońskim

„W tej firmie jesteście tylko kosztem” Wywiad z Inicjatywą Pracowniczą w Ricoh Business Services Polska

20 lutego 2024 r. w Ricoh Business Services Polska w Gdańsku powstała komisja zakładowa naszego związku. Po niemal roku istnienia pytamy jej reprezentantów o codzienne obowiązki, zadania oraz motywację. Poruszamy także kwestie podejścia pracodawcy do utworzenia komisji, nastrojów panujących w firmie i dotychczasowych osiągnięć związanych z polepszeniem warunków pracy.

Wywiad zostaje przedrukowany w 62 numerze biuletynu Inicjatywy Pracowniczej.

 

Dlaczego zdecydowaliście się na założenie związku zawodowego w Ricoh Business Services Polska?

Myśl o stworzeniu związku dojrzewała w nas już od dłuższego czasu. Głównym impulsem były kwestie płacowe. Wielu z nas odczuwało brak odpowiednich podwyżek, duże różnice w wynagrodzeniach na podobnych stanowiskach i ogólny brak działań mających na celu poprawę sytuacji oraz zachęcania pracownika do lepszej pracy. Sam zetknąłem się z problemem, kiedy źle naliczono mi wynagrodzenie za nadgodziny. Zgłaszałem to zarówno do przełożonych, jak i HR, ale nikt nie chciał się tym zająć. Ostatecznie musiałem wystosować przedsądowe wezwanie do zapłaty, co dopiero zmusiło firmę do działania. Choć wyrównano moje wynagrodzenie, nie przyznano się do błędu. Do dziś ten incydent jest mi wypominany w rozmowach z pracodawcą.

 

Czy podobne problemy były powszechne wśród pracowników?

Tak, z czasem coraz więcej osób dzieliło się swoimi trudnościami, co potęgowało poczucie niesprawiedliwości. Były to różne kwestie – od nieuczciwego traktowania w kwestii płac, udzielania urlopów po brak dialogu ze strony pracodawcy. Najbardziej irytowało nas ignorowanie zgłaszanych przez nas problemów i traktowanie nas po macoszemu. Pracodawca zawsze miał przygotowaną jakąś odpowiedź lub historyjkę, którą próbował nam mydlić oczy. Oczywiście bez skutku. Najlepszym przykładem są odpowiedzi, kiedy poruszamy kwestie płacowe. Nie traktuje się nas poważnie. Każde nawet przebąknięcie o potrzebie zmian w wynagrodzeniach jest kwitowane stwierdzeniami: „wy jako pracownicy tego oddziału jesteście tylko dla firmy kosztem, nie przynosicie nam żadnych przychodów ”, „na podwyżki nie ma pieniędzy”, czy też, że „zarząd w Londynie nie widzi potrzeby zwiększania wynagrodzeń”. 
Z mojego działu odeszło wielu wartościowych pracowników. Powód? Wiele. Pieniądze, złe zarządzanie, niekompetencja przełożonych, narastający mikro management. Znam sporo niepokojących historii. Z kilkoma można zapoznać się na stronie naszej firmy na gowork.pl. Opinie dotyczą nie tylko mojego działu, ale całej firmy. W końcu nastał dzień 20 lutego. Dojrzeliśmy do decyzji, że musimy działać razem i założyliśmy komisję zakładową. Związek zawodowy dał nam możliwość prowadzenia rozmów z pracodawcą jak równy z równym.

 

Minął niemal rok od założenia komisji. Jakie były Wasze najważniejsze osiągnięcia?

To był intensywny okres. Udało nam się doprowadzić do wyrównania wynagrodzeń w jednym z działów – Data Governance – podczas dorocznej rewizji płac. Pracodawca oficjalnie nie przyznał, że miało to związek z naszymi działaniami, ale uważamy, że sama obecność związku miała kluczowe znaczenie. Szkoda tylko, że te zmiany nie objęły innych działów.

Latem zmierzyliśmy się z trudną sytuacją, gdy pracodawca – wykonując decyzję „z góry” – zdecydował się zwolnić trzech pracowników. Prawo zobowiązuje firmę do konsultacji takich decyzji ze związkiem, lecz, jak mogliśmy się spodziewać, nie miało to żadnego wpływu na ostateczną decyzję o zwolnieniu. Zwolniono ostatecznie 3 osoby. Dwie z nich prosiły, aby reprezentant związku był obecny podczas ich rozmowy z przedstawicielką HR. Prośby tej nie uszanowano. W jednym przypadku pracownik został zmuszony do podpisania niekorzystnego porozumienia, w wyniku którego zrzekł się odprawy, skrócono jego okres wypowiedzenia i wymuszono zrzeczenie się jakichkolwiek roszczeń wobec firmy. To był skandaliczny przykład nadużycia pozycji firmy i sytuacji, w jakiej znajdował się pracownik.

Następnie był połączony przypadek mobbingu i de facto „zwolnienia” w jednym. Pracownik zgłosił mobbing, ale zamiast rozwiązania problemu, został, delikatnie mówiąc, namówiony  do wycofania skargi. W wyniku tego ofiara była obrażana i poniżana, brak reakcji HR był szokujący. W końcu pracodawca zwolnił tego ofiarę mobbingu nieprzedłużający jej umowy i zwolnienie z obowiązku świadczenia pracy, zastępując go kimś nowym. To jedna rzecz, ale druga sprawa to to, że bardzo starano się, żebyśmy jako związek nie mogli nic zrobić w tej sprawie. Bardzo utrudniano nam jakiekolwiek działania. Więcej piszemy o tym na naszej stronie na Facebooku.

Jak wyglądają Wasze plany na przyszłość?

Naszym priorytetem jest dalsza walka o sprawiedliwe regulacje płacowe, szczególnie dla osób na najgorzej wynagradzanych stanowiskach oraz system premiowania. Na ten moment wydaje się on skrajnie niesprawiedliwy. Szeregowi pracownicy mogą liczyć na premię roczną 10-krotnie niższą niż karda kierownicza. Argumenty pracodawcy za utrzymaniem status quo są absurdalne. Więcej o nich również na naszym Facebooku. Oprócz tego będziemy też naturalnie nadal wspierać pracowników w ich indywidualnych sprawach. 

Co najbardziej utrudnia Wasze działania?

Na pewno przedmiotowe traktowanie przez firmę, umniejszanie naszym kompetencjom, ignorowanie naszych działań oraz rozsiewanie złego PRu. Potrafiliśmy usłyszeć, że dążąc do równości, idziemy śladami Lenina. Na szczęście w ostatnim czasie kontaktuje się z nami głównie dyrektor oddziału, a nie przedstawiciele z HR.  Dzięki niemu dowiedzieliśmy się jakie mniemanie miała o nas poprzednia ekipa oraz jakie opinie przekazywała o nas innym. Poza tym związki zawodowe w korporacjach wciąż są traktowane z rezerwą. Ale widzimy, że to się zmienia – coraz więcej osób dołącza do naszej inicjatywy.

 

Co chciałbyś powiedzieć swoim kolegom i koleżankom z pracy?

Że razem mamy siłę, by coś zmienić. Jako pracownicy nie możemy pozwolić na przedmiotowe traktowanie. Związek zawodowy daje narzędzia, które pozwalają walczyć o nasze prawa i lepsze warunki pracy. Dzięki członkostwu w związku ma się gwarancję ochrony swoich praw. Pamiętajmy też o jednym: im jest nas więcej, tym więcej możemy.

 

Czym dla pracowników jest strajk, tym dla studentów jest okupacja: rozmowa z serbskim studentem

Studentki i studenci serbskich uczelni zablokowali wstęp na niektóre zajęcia na dziesiątkach państwowych wydziałów w całym kraju i zbojkotowali inne, domagając się m.in. ścigania odpowiedzialnych za zawalenie się dachu dworca kolejowego, które skutkowało śmiercią. Odezwa serbskich protestujących trafiła do studiujących na całym świecie, w tym do tych zrzeszonych w Inicjatywie Pracowniczej. Poniżej publikujemy jej tłumaczenie oraz wywiad z serbskim działaczem studenckim, Veljko. Wywiad udało się przeprowadzić dzięki wsparciu organizacji Transnational Social Strike.

 



LIST DO STUDENTÓW NA CAŁYM ŚWIECIE

Ten list jest pilnym wezwaniem do działania!

Obecnie w Serbii studenci przejęli pełną kontrolę nad 62 z 80 wydziałów. To największy protest studencki w naszym regionie od 1968 roku. Został on wywołany serią tragicznych wydarzeń spowodowanych dekadami represji, korupcji i przemocy stosowanej przez rządzący reżim. Opozycja okazała się niekompetentna w swoich metodach, dlatego my, studenci, wzięliśmy sprawy w swoje ręce. Zawiesiliśmy zajęcia, rozwiązaliśmy wszystkie reprezentatywne organy studenckie, zorganizowaliśmy plenarne spotkania, głosowaliśmy nad postulatami, utworzyliśmy grupy robocze i zaczęliśmy wywierać presję. Przenieśliśmy się do budynków wydziałowych i przystosowaliśmy je do codziennego życia. Utworzyliśmy kuchnie, akademiki, apteki, warsztaty, kina oraz sale do samokształcenia. W zaledwie trzy tygodnie niemal wszystkie budynki uniwersytetów w Serbii stały się ośrodkami całodobowej politycznej samoorganizacji. Mamy pełne wsparcie naszych obywateli, żyjemy z ich darowizn, a każdego dnia do naszej walki przyłączają się inne, wrażliwe grupy społeczne.

Okupacje wydziałów są najbardziej radykalną formą studenckiej samoorganizacji. Okupacja oznacza zawieszenie zajęć, egzaminów i działa niezależnie od wsparcia profesorów i administracji. Macie prawo organizować się w ten sposób, a dzięki autonomii uniwersytetu jesteście chronieni przed bezpośrednią interwencją policji. Wydziały pozostają zablokowane aż do momentu spełnienia postulatów. Zawieszenie działalności wydziału samo w sobie wywiera presję na instytucje państwowe. To, czym dla pracowników jest strajk, tym dla studentów jest okupacja. Historycznie okupacje wydziałów okazały się skuteczne w walce o bardziej dostępne kształcenie, ale dziś musimy je wykorzystać, aby rozwiązać szersze problemy społeczne.

Organizujemy okupacje poprzez grupy robocze. Grupy robocze są otwarte dla każdego, kto chce uczestniczyć i skupić się na strategii, działaniach publicznych, mediach, bezpieczeństwie i aktywnościach w zablokowanym wydziale. Grupy robocze przedstawiają swoje pomysły i propozycje na plenach. Plenum jest otwartym forum dla wszystkich studentów wydziału. Dzięki sesjom plenarnym praktykujemy bezpośrednią demokrację. Każdy ma równy głos i prawo do decydowania o kierunku działań dotyczących protestu.

Świat stoi na krawędzi upadku, przedstawicielstwo demokracji zawodzi, a przyszłość jest zagrożona. Jest to jedyny sposób, aby przejąć kontrolę i zmienić bieg wydarzeń na świecie. Istnieje niezliczona liczba powodów do okupacji, a Ty najlepiej wiesz, jaki jest Twój.

Przetłumacz i udostępnij ten list! Samoorganizuj się i zacznij praktykować bezpośrednią demokrację już teraz! Studenci z całego świata, dołączcie do okupacji!

 


 

Czy mógłbyś wyjaśnić, co dzieje się obecnie w Serbii?

Siedem tygodni temu swieżo odnowiony dach dworca kolejowego zawalił się i zabił 15 osób w Nowym Sadzie. Sprowokowało to serię codziennych upamiętniających 15-minutowych milczących akcji i protestów. Podczas jednej z takich akcji studenci i profesorowie Wydziału Sztuk Dramatycznych w Belgradzie zostali zaatakowani przez chuliganów. Osoby, które ich zaatakowały, nie zostały zidentyfikowane przez policję, co skłoniło studentów do rozpoczęcia okupacji Wydziału Sztuk Dramatycznych, domagając się identyfikacji sprawców i przedstawienia im zarzutów karnych. Następnie grupa studentów i studentek z różnych uczelni rozpoczęła okupację rektoratu, dodając nowe żądania: udostępnienie wszystkim dokumentacji dotyczącej remontu dworca kolejowego, umorzenie wszystkich spraw sądowych przeciwko studentom, którzy brali udział w protestach oraz zwiększenie środków budżetowych uczelni o 20%. Wkrótce potem wszystkie wydziały rozpoczęły własne okupacje z tymi samymi żądaniami.

 

Jak wyglądają wasze protesty?

To, co sprawia, że te protesty są dla mnie tak wyjątkowe, to fakt, że studenci są zorganizowani horyzontalnie. Na każdym wydziale odbywa się lokalne plenum, na którym każdy może powiedzieć, co chce, po czym następuje krótka dyskusja i głosowanie. Najczęściej kończy się to wypracowaniem konsensusu. Ponadto każdy wydział ma wiele grup roboczych zajmujących się strategią, darowiznami, mediami, komunikacją z innymi wydziałami, bezpieczeństwem, działaniami podczas okupacji. Każda decyzja podjęta na lokalnych plenach jest wysyłana na duże spotkanie delegatów, gdzie każdy wydział ma delegata, który dzieli się tym, co zostało postanowione na ich lokalnym plenum. W ten sposób podejmowane są decyzje dotyczące całego uniwersytetu. Zabroniona jest również jakakolwiek współpraca z partiami politycznymi i organizacjami pozarządowymi. Jednak system ten nie powinien być idealizowany, wiele osób uważa, że wiele rzeczy, które są omawiane na dużym spotkaniu delegatów, są zbędne i zostały już omówione w inny sposób. Tak czy inaczej, pomimo tego, że protesty są w dużej mierze „apolityczne” i „antykorupcyjne”, myślę, że doświadczenie demokracji bezpośredniej może zradykalizować ludzi i ostatecznie stworzyć bardziej lewicowy front. 

 

Jakie są wasze cele?

Myślę, że większość ludzi powiedziałaby, że chcą, aby każde żądanie zostało spełnione, a może po cichu zniszczyć obecną partię rządzącą. Niektórzy ludzie, w tym ja, mają nadzieję, że protesty i żądania mogą się zradykalizować, połączyć z innymi grupami i stworzyć nowe żądania, takie jak przeciwdziałanie wydobyciu litu, lepsze warunki dla studentów, wsparcie dla Palestyny i sprzeciw wobec wysyłania broni do Izraela z Serbii.

 

Jakie macie teraz plany?

Osobiście, to szczerze mówiąc, nie mam jasnego planu. Nie było mnie w Serbii, kiedy rozpoczęła się okupacja. Kiedy wróciłem po 2 tygodniach pobytu za granicą, poczułem ogromny szok kulturowy. Czułem się tak, jakby w powietrzu unosił się jakiś rewolucyjny duch. Osobiście myślałem o rozpoczęciu antykapitalistycznych projekcji filmowych lub grup czytelniczych, ale nie jestem pewien, czy ludzie byliby tym zainteresowani, przynajmniej na moim wydziale. Na wczorajszym plenum większość ludzi stwierdziła, że bycie antykapitalistą jest prawie jak bycie chorym psychicznie. To oczywiście przesada, ale nie jest to tak dalekie od tego, co faktycznie się wydarzyło.

Wydział Sztuk Dramatycznych zaproponował list z wyraźnymi antykapitalistycznymi i anarchistycznymi ideami, który miał zostać podpisany przez wydziały, a następnie wysłany do studentów zagranicznych. List ten został wysłany do wszystkich plenów i kiedy miał być dyskutowany na naszym plenum, kilka osób zaczęło krzyczeć, że jest on oczywiście zabarwiony politycznie i że nie jesteśmy komunistami, a nawet, że jest schizoidalny, jako że mówi, że świat jest na skraju upadku i że demokracja przedstawicielska nie działa. Nie było prawie miejsca na kontrargumenty, a komentarze kilku osób sprawiły, że wszyscy uznali list za całkowicie głupi. Później rozmawiałem o tym z kilkoma osobami, które stwierdziły, że choć skłaniają się ku antykapitalizmowi, uważają, że list jest żenujący i zwykli ludzie pomyślą, że jesteśmy idiotami. Nie sądzę, żeby to był gniot i wydaje mi się, że to jedna z najlepszych rzeczy, jakie wydarzyły się podczas tych protestów. Nie wiem, czy zwykli ludzie pomyślą, że jesteśmy idiotami — dla mnie ta logika brzmi populistycznie i nie podoba mi się to.

To imponujące, że wszystkie uniwersytety (nawet w innych miastach) zorganizowały się horyzontalnie i stworzyły ogromny ruch. Jeszcze miesiąc temu nikt by się tego nie spodziewał i dlatego może to dać studentom w innych miejscach energię do pracy nad własnymi problemami. Myślę, że wszyscy mamy podobne problemy. Neoliberalizm sprawił, że studia stały się dość drogie, wielu studentów musi pracować w niepełnym wymiarze godzin podczas studiów, czesne jest dość drogie, akademiki często nie istnieją, to samo dotyczy stołówek. Są też inne ogromne problemy, takie jak wysyłanie broni do Izraela w celu popełnienia ludobójstwa, zmiany klimatyczne... Myślę, że wiele osób nie uważa tych protestów za powiązane z innymi walkami i traktuje je jako pewnego rodzaju kwestię moralną, która jednoczy wszystkich. Niestety, być może jest to główny powód ich powstania. Być może z tego powodu nie możemy mieć nadziei na powstanie żadnego antykapitalistycznego frontu. Należy jednak wspomnieć, że anarchistyczny list został zatwierdzony na kilku wydziałach, więc sytuacja nie jest taka sama wszędzie.

 

Jak wygląda życie studenckie w Serbii? Ile płaci się za mieszkanie, zakwaterowaniem życie? Ilu studentów mieszka w akademiku i ile to kosztuje?

Kiedy opowiadam studentom z zagranicy o warunkach studenckich w Serbii, mówią mi, że żyję w utopii. Jest wiele niesamowitych rzeczy, które są jugosłowiańskim dziedzictwem. Na przykład akademiki i stołówki są dość tanie: około 30 euro miesięcznie za zakwaterowanie i 2 euro za wszystkie 3 posiłki. Mimo że czesne zaczęło ostatnio ogromnie rosnąć, nadal około 50% studentów jest dofinansowanych przez rząd i nie płaci nic za swoje studia. Należy również wspomnieć, że ceny akademików i stołówek dotyczą tylko studentów, których studia są finansowane przez rząd. Dla innych jest to około 4 razy droższe. Jednak warunki dla studentów, którzy nie są wspierani przez rząd, są znacznie gorsze. Czesne może wzrosnąć do 2500 euro rocznie, co jest bardzo podobne do kwoty płaconej na lokalnych prywatnych uniwersytetach. Dwa lata temu odbył się ogromny protest przeciwko podwyżce czesnego dla studentów architektury. Zorganizowali oni również plenum i okupowali uniwersytet, ale po kilku tygodniach ruch przestał istnieć. Jeśli się nie mylę, parlament studencki przestał ich wspierać, a potem powoli przestali istnieć. Ponadto, gdy twoje studia nie są dofinansowywane przez rząd, musisz wynająć mieszkanie, a to staje się znacznie droższe. Istnieją prywatne akademiki, w których opłaty wynoszą około 250 euro miesięcznie. Można też mieszkać w akademiku państwowym i płacić około 120 euro miesięcznie, ale jest tylko kilka takich miejsc. Nie mam dokładnych danych, ale sądzę, że nie więcej niż 20% studentów spoza Belgradu mieszka w akademiku. Do tego wszystkiego należy wspomnieć, że akademiki uniwersyteckie nie mają dobrych warunków. W prawie żadnym akademiku nie ma klimatyzacji w pokojach i latem robi się bardzo ciepło. Pokoje są często dość małe — tylko kilka łóżek i niewiele miejsca, aby móc się poruszać i umieścić niektóre rzeczy — prawie jak w hostelu. 

 

Jakie grupy społeczne wspierają studentów?

Podczas ostatniego protestu w niedzielę na ulicy było 120 tysięcy ludzi, większość z nich to studenci, ale także wielu pracowników rolnych, aktorów i aktorek. Było też wielu profesorów szkół średnich i studentów, oni również w dużej mierze przyłączyli się do okupacji. Ogólnie rzecz biorąc, ludzie z różnych środowisk codziennie przekazują uniwersytetom żywność i wszystko inne, co jest potrzebne. Niestety robi to również lokalna grupa neonazistów. Trudno jest zmusić ich do zaprzestania tego, ponieważ nie można wiedzieć, kto przekazuje darowiznę. Również niektóre duże firmy przekazały nam trochę rzeczy. Myślę, że jest to po prostu sposób na promowanie się poprzez robienie czegoś dobrego, podczas gdy w rzeczywistości słabo płacą swoim pracownikom i są częścią systemu kapitalistycznego. 

 

Czy profesorowie wspierają Wasze cele i działania?

To zależy od wydziału. Na moim wydziale profesorowie wspierają działania i cele, ale nie było tak od początku. Na innych wydziałach profesorowie nie popierają protestów. Są sytuacje, w których studenci całkowicie blokują swój wydział, nie pozwalając administracji przyjść do miejsca pracy lub profesorom wejść do budynku.

 

Rozmawiał Patryk Szynkowski, redagowała Gabriela Wilczyńska

Spór zbiorowy w Fiege: walka trwa!

Tekst jest częścią niewydanego jeszcze 62 numeru biuletynu Inicjatywy Pracowniczej.

Powstanie komisji

W październiku minął rok od dzikiego strajku w zakładach Fiege/Zalando w Ameryce pod Olsztynem, gdy w obliczu rosnących zamówień, zarząd próbował narzucić pracujące soboty i niekorzystne zmiany w grafikach wielu pracownic i pracowników. W wielu przypadkach było to 6 tygodni z rzędu z pracującą sobotą. Dzięki mobilizacji stanęły wszystkie kluczowe działy magazynu, zatrudniającego ponad dwa tysiące osób, co pozwoliło skutecznie zmobilizować pracownice w walce o swoje prawa. Władze próbowały załagodzić konflikt, organizując fikcyjne negocjacje z załogą, proponując podwyżki, które faktycznie oznaczały wyrównanie pensji do minimalnych stawek, przewidzianych przez prawo na 2024 rok. Strajkujące jednak nie dali się zwieść mglistym zapewnieniom.

W wyniku akcji pracownic i pracowników na jaw wyszły dużo głębsze problemy. Przede wszystkim głodowe zarobki, ale także zbyt wysokie tempo pracy, szkodzące pracującym, niejasny system premii i nagród, brak zakładowego funduszu świadczeń socjalnych, a także złe warunki BHP w zakresie ochrony osobistej i nadużyć ze strony firm ochroniarskiej. 

Jednak poza podniesieniem ważnych problemów, związanych z warunkami pracy i płacami, trwałym skutkiem wspomnianego strajku w październiku 2023 roku, było powstanie komisji zakładowej OZZ Inicjatywa Pracownicza w Fiege/Zalando, która formalnie powstała miesiąc później. 

Pierwsze działania

O sprawie strajku, sytuacji pracujących oraz o powstaniu komisji zakładowej stało się głośno. Pisały o tym lokalne media. Udało się również zainteresować te o zasięgu ogólnopolskim. Jeszcze w listopadzie 2023 roku, przedstawicielka pracownic i pracowników Dorota Olszewska udzieliła wywiadu w radiu Tok FM. Wspomniany wywiad ujawnił kolejne problemy w zakładzie oraz ujawnił działania nielegalnie  antyzwiązkowe ze strony pracodawcy, gdzie przeszukiwano szafki pracownicze pod kątem ujawnienia materiałów związkowych oraz zakazano rozdawania deklaracji członkowskich dla nowych osób, chcących przystąpić do organizacji. 

W krótkim czasie komisja urosła w siłę. Związek okazał przykład wsparcia i solidarności, gdzie w akcji ulotkowania i zachęcania nowych pracownic i pracowników przed zakładem, brały udział osoby z innych miast, zrzeszonych w innych komisjach, w tym przede wszystkim związkowcy z Poznania. W międzyczasie powołano prezydium komisji, członkinie wzięły udział w XIII Krajowym Zjeździe Delegatów i Delegatek oraz w szkoleniu organizowanym przez grupę szkoleniową Inicjatywy Pracowniczej dotyczącym prawnych aspektów sporu zbiorowego. 

Spór zbiorowy

Szkolenie to pozwoliło przygotować się do dalszego działania i formalnie związkowczynie i związkowcy, zrzeszeni w komisji zakładowej Fiege/Zalando weszli w spór zbiorowy z pracodawcą. Wśród postulatów znajdują się: podwyżki wynagrodzeń o 1000 zł, sprawiedliwy system premii, utworzenie Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych, dwie wolne soboty w miesiącu oraz wolne poniedziałki dla pracowników popołudniowej zmiany w soboty, oraz waloryzacja pensji co najmniej do poziomu inflacji.

Rozmowy były długie i nie przyniosły żadnych konkretów. Pracodawca robił wszystko, aby przeciągać negocjacje. Jak możemy przeczytać w oświadczeniu wydanym przez władze zakładu, są oni zaskoczeni tempem i decyzją o spisaniu protokołu rozbieżności, mimo że dla pracownic i pracowników, biorących w nich udział jasne jest, że rozmowy nie prowadzą do żadnych konkretów i propozycji rozwiązań, a jedynie kończą się deklaracjami współpracy i kompromisu. W ciągu 4 spotkań zarząd spółki nie przygotował żadnej propozycji, dotyczącej postulatów związkowczyń i związkowców. 

Po ostatnim spotkaniu — ponownie bez jakiejkolwiek woli współpracy ze strony pracodawcy — w październiku, rok po pierwszym strajku w zakładzie, ostatecznie spisano protokół rozbieżności. Było to zakończenie kolejnego etapu sporu zbiorowego, przewidzianego przez polskie prawo, które jest jednym z najbardziej restrykcyjnych i ograniczających prawo do strajku w całej Europie. 

Kolejnym krokiem, jeśli obie strony wyrażą na to zgodę, mogą być mediacje. Jednak po działaniach zarządu spółki widać, że nie są oni skorzy do żadnych ustępstw czy realizacji postulatów załogi. Zdaniem władz zakładów są one zbyt kosztowne, mimo że warunki pracy nie uległy zmianom, a pensje oraz premie, mimo zapowiedzi podwyżek, nadal pozostają  na poziomie niepozwalającym na utrzymanie pracownic, pracowników i ich rodzin.

Kolejnym przykładem działań zarządu Fiege/Zalando jest akcja dezinformacyjna, która ma zniechęcić pracownice i pracowników do popierania przywrócenia Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych, który wciąż jest na liście postulatów komisji zakładowej. Przypominamy: fundusze są wymagane w zakładach, zatrudniających przynajmniej 50 osób. 

Działania zarządu oraz brak jakichkolwiek konkretnych propozycji, odnoszących się do postulatów związkowych, wskazują, że pracodawca nie chce rozwiązać istniejącego sporu zbiorowego w sposób polubowny, przez negocjacje. Po podpisaniu protokołu rozbieżności, spór będzie musiał wejść na kolejne etapy, zmierzające bezpośrednio do rozpoczęcia akcji strajkowej. Jeśli do tego dojdzie, pokażmy, jako związek, naszą solidarność i wsparcie dla dzielnych osób z komisji zakładowej Fiege/Zalando. Rzeczywistość pokazuje, że bardzo często nasze prawa nie są nam po prostu dane, a musimy je wywalczyć. Solidarność naszą siłą!

 

Mateusz Dyjach

Subskrybuj to źródło RSS

OZZ Inicjatywa Pracownicza
Komisja Krajowa

ul. Kościelna 4/1a, 60-538 Poznań
514-252-205
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
REGON: 634611023
NIP: 779-22-38-665

Przystąp do związku

Czy związki zawodowe kojarzą ci się tylko z wielkimi, biurokratycznymi centralami i „etatowymi działaczami”, którzy wchodzą w układy z pracodawcami oraz elitami politycznymi? Nie musi tak być! OZZIP jest związkiem zawodowym, który powstał, aby stworzyć inny model działalności związkowej.

tel. kontaktowy: 514-252-205
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Kontakt dla prasy

tel. kontaktowy: 501 303 351
Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

In english

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.