Trzeba działać - Walka o podwyżki i lepsze warunki pracy w obsłudze na uniwersytecie w Toruniu
- Dział: Kujawsko-Pomorskie

Sytuacja pracownic i pracowników obsługi Uniwersytetu Mikołaja Kopernika (UMK) w Toruniu jest trudna. Osoby z 20-letnim stażem pracy zarabiają ok. 1700 zł netto. Recepcjonistki – na przykład – oprócz wykonywania zadań w ramach swoich etatów otrzymują często polecenia sprzątania, pobierania opłat czy pilnowania dodatkowych przestrzeni, ale bez dodatkowego wynagrodzenia. Wykonując swoją pracę, osoby te martwią się, czy nie zostaną zwolnione albo czy nie zostanie im zmniejszony wymiar czasu pracy. A temu wszystkiemu towarzyszy nieraz niechęć i brak szacunku ze strony przełożonych. Inicjatywa Pracownicza przy UMK podjęła już pierwsze działania w tej sprawie. Poniżej publikujemy sprawozdanie z tych działań przygotowane przez Komisję Zakładową OZZ Inicjatywa Pracownicza na UMK.
W lipcu 2019 r. do naszej komisji zgłosiła się osoba zatrudniona na recepcji w jednym z akademików Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Przyszła w imieniu swoich koleżanek, które – tak jak i ona – poczuły się oszukane przez rektora. W liście dotyczącym podwyżek na UMK wysłanym 10 maja 2019 r. rektor napisał:
„Niebędące nauczycielami osoby najmniej zarabiające, tj. otrzymujące wynagrodzenie na poziomie wynagrodzenia minimalnego – 2100 zł, otrzymały od 1.01.2019 r. zwiększenie wynagrodzenia o 150 zł – do kwoty 2250 zł, co oznacza wzrost o 7,1%. Osoby, które posiadają staż pracy minimum 20 lat, otrzymają, pod koniec czerwca 2019 r. z wyrównaniem od 1.01.2019 r., zwiększenie wynagrodzenia zasadniczego o dodatkowe 50 zł, co oznacza podwyżkę o 200 zł. Ponadto od 1.07.2019 r. zostaną zlikwidowane dodatki wyrównawcze do najniższego wynagrodzenia poprzez odpowiednie podniesienie wynagrodzenia zasadniczego”.
Osoby na recepcjach poczuły się oszukane, bo myślały, że podwyżki o 150 zł (te z 20-letnim stażem o 200 zł) dotyczą wynagrodzenia zasadniczego. Realnie wyniosłyby one zatem nieco więcej. Jako Inicjatywa Pracownicza zapytaliśmy pisemnie rektora o możliwość większych podwyżek dla osób najmniej zarabiających. Z otrzymanej odpowiedzi wynikało jednak, że władze uczelni uważają, iż „przymusowa” podwyżka (związana z podniesieniem wysokości pensji minimalnej przez państwo) jest zupełnie wystarczająca. To, że wynagrodzenie osób zatrudnionych w obsłudze jest nadal żenująco niskie – nie ma większego znaczenia.
„Większość recepcjonistek dorabia”
Do lipca 2019 r. wiele osób zatrudnionych w obsłudze miało wypłacane dodatki wyrównawcze, by poziom ich wynagrodzenia zachował ustawowe minimum. Artur Duda, nasz przedstawiciel w uczelnianej komisji socjalnej, zauważa, że dla pracowników obsługi zapomogi stanowią istotną część środków życiowych i to oni stanowią zazwyczaj grupę osób, w której przedział dochodów na członka rodziny wynosi między 1000 a 2500 zł, a zdarzają się dość często sytuacje, kiedy jest jeszcze mniej – między 600 a 800 zł. „– Na zapomogi idzie z funduszu świadczeń socjalnych 13% wszystkich pieniędzy. W sumie może to być ponad dwa miliony złotych co roku. Oznacza to, że FŚS stanowi z jednej strony słusznie element procesu redystrybucji pieniędzy z budżetu UMK, z drugiej strony dla sporej części pracowników zapomogi stały się regularnym dodatkiem do niskich zarobków, przeznaczanym na podstawowe cele życiowe, a nie wypoczynek, rekreację czy udział w życiu kulturalnym” – dodaje Duda. I przytacza wyliczenia: „W październiku br. pracownicy naukowi złożyli 2% wniosków o zapomogi, pozostali pracownicy - 46%, natomiast emeryci i renciści - 52%. We wrześniu ponownie w przypadku pracowników naukowych – mamy 2% wniosków, w przypadku innych pracowników - 37%, a emeryci i renciści złożyli 61% wniosków”. Przeglądając te wnioski, możemy się też zorientować, że większa część z grupy „pozostałych pracowników” to wnioski pracowników obsługi.
Ale problemem jest nie tylko wysokość tych zarobków, niesprawiedliwy wydaje się także system zatrudniania pracownic i pracowników obsługi w niepełnym wymiarze etatów. „Ja bym bardzo chciała mieć cały etat” – mówi Edyta Lewandowska zatrudniona na ½. „– Od zeszłego roku lub dwa lata temu wszedł ten trzymiesięczny okres rozliczeniowy – bo nie wolno mieć nadgodzin. My nie możemy mieć nadgodzin. Czasem jest ciężko przeżyć, bo jeżeli jest tak, że ja mam te 200 godzin w jednym miesiącu, a pracuję i w dzień – i nocy, że jednego dnia schodzę z nocki i następnego dnia już idę na rano, to mój organizm nie zdąży się zregenerować, ja jestem ciągle zmęczona. A w następnym miesiącu mogę mieć 100 godzin. Ale organizm nie odpoczywa tak jak w grafiku. W takim systemie bardzo ciężko się pracuje”.
Wynagrodzenie ok. 1700 zł na rękę przy całym etacie nie pozwala często na zaspokojenie podstawowych potrzeb, zwłaszcza kiedy otrzymująca je osoba – a to zazwyczaj kobieta – samodzielnie wychowuje i utrzymuje dzieci. Na tę sytuację zwraca uwagę jedna z recepcjonistek: „– Powiem szczerze, większość recepcjonistek dorabia. Szczególnie osoby samotne, ja akurat jestem mężatką, więc nam jest jakoś – jakoś się utrzymujemy. Ale moja koleżanka, która została sama – i z tej najniższej krajowej musi utrzymać mieszkanie, siebie i dziecko. Więc dorabiają, chodzą na sprzątanie. Bo nie sposób po prostu przeżyć. No nie da się, bo wszystko idzie w górę, a nam tak zrobili, że my mamy najniższe wynagrodzenie – i nie tak jak w wielu innych zawodach – że chociaż premie czy dodatki stażowe są osobno płacone – nie, my to wszystko mamy w tej najniższej”.
Praca na recepcjach
Problemy z pracą w obsłudze uniwersytetu to nie tylko kwestia niskich zarobków. Pracownicy i pracownice obsługi podnoszą też to, jak są traktowani przez przełożonych – często bez szacunku. Kiedy zgłaszają pretensje do warunków pracy, mówi się im raz po raz, że łatwo ich zastąpić, że jak się nie podoba, to niech szukają innej pracy.
Edyta Stasiak, recepcjonistka z ponad 20-letnim stażem pracy, zwraca z kolei uwagę na brak woli zrozumienia sytuacji osób zatrudnionych na takich stanowiskach jak jej: „– Chciałybyśmy być po prostu traktowane jak ludzie, żeby doceniono nas. A przy takiej liczbie obowiązków, jakie mamy – by pojawiło się też trochę empatii wobec naszej pracy, bo my nie jesteśmy niewolnikami”.
Osoby pracujące na stanowiskach związanych z obsługą obarcza się także często nadmierną liczbą obowiązków czy opieką nad przestrzenią, której jedna osoba na zmianie nie zawsze jest w stanie dobrze pilnować – czy w przypadku osób zatrudnionych na stanowiskach porządkowych – sprzątnąć. Jak podkreśla Edyta Stasiak: „– Praca jest stresująca, jest dużo więcej obowiązków niż 19 lat temu, kiedy zaczynałam tu pracować. Warunki pracy się pogarszają, a pensja stoi na tym samym poziomie. No i siedzenie na recepcji to nie jest tylko siedzenie na recepcji – poza zwykłą pracą (wydawanie i odbieranie kluczy, przyjmowanie korespondencji, wydawanie sprzętu i pilnowanie monitoringu), obsługujemy chociażby szlaban. Parę osób ma piloty do szlabanu, oni wjeżdżają, wyjeżdżają. Musimy też otwierać osobom, które wjeżdżają do żłobka. Musimy mieć to cały czas na oku, bo za niedopilnowanie szlabanu, kiedy wjedzie sobie na teren ktoś, kto nie ma uprawnień, straszą nas odebraniem premii”. To praca w poczuciu, że trzeba być ciągle gotową / gotowym na nieprzewidziane sytuacje, a zamiast dobrego słowa o dobrze wypełnianych obowiązkach, pracownice i pracownicy słyszą często pouczenia.
„– Robi się kilka rzeczy na raz, kasuje pieniądze lub wydaje klucze, odbiera telefony, no i nawet często nie ma jak wyjść do toalety” – stwierdza Sylwia Plitta, recepcjonistka zatrudniona na UMK od 2001 roku. „– Oczywiście, muszę też legitymować osoby, które chcą wejść na teren budynku. Jeśli tak na raz się zbierze więcej osób, pojawią się w tym samym momencie a kasujemy za pranie bądź za noclegi w akademiku, to trudno to upilnować. A samo kasowanie – kiedy jest tak dużo osób – też jest uciążliwe i stresujące, można się wtedy łatwo pomylić, a mogą być z tego bardzo przykre konsekwencje. Do tego wydawanie żelazka, miksera, odkurzacza – akademik tętni życiem, to są młodzi ludzie, wchodzą, wychodzą. Latem podlewamy kwiaty. No i jak jest bardzo brudno przed recepcją – to też sprzątamy. W tym roku usłyszeliśmy, że do nas należy odśnieżanie przed budynkiem” – dodaje.
Praca na recepcji w akademiku wiąże się nie tylko z wielozadaniowością, często okupioną nadmiernym stresem. To także kwestia odpowiedzialności: „Przede wszystkim my mamy odpowiedzialność, nie tylko finansową, ale odpowiadamy też za 300 ludzi, to jest praca bardzo stresowa” – mówi Plitta,. „– Tu jest 5 alarmów. Mnie już raz udało się gonić złodzieja, który włamywał się do pokoju samorządu studenckiego (w naszym akademiku recepcja pracuje jeszcze dla samorządu studenckiego i TV UMK, tu jest też bilard, tenis i sala imprezowa). Była to dla mnie bardzo trudna sytuacja. A władze UMK w żaden sposób nie doceniły, że udaremniłam to włamanie”.
Z kolei Edyta Lewandowska, recepcjonistka zatrudniona na UMK od ponad 10 lat, podkreśla potrzebę ciągłej czujności i umiejętności szybkiego reagowania na trudne sytuacje: „– Zachowanie bezpieczeństwa – to najważniejsze, żeby nie doszło do jakiegoś pożaru, ale też takie doraźne reagowanie, kiedy studentom coś się przytrafi: jakieś skaleczenie, poparzenie – no bo różne są sytuacje, czasem też groźne”. I jak dodaje: „– No np. przyprowadzili chłopaka pijanego, poszedł do ubikacji, leżał na podłodze zamknięty w kabinie, trzeba było wchodzić górą, a on już się krztusił własnymi wymiocinami, więc szybko pogotowie, żeby go uratować. Różne są sytuacje, a my musimy umieć je ocenić”.
Zaczynamy wspólnie działać
Na początku września przedyskutowaliśmy sytuację osób z obsługi na spotkaniu prezydium toruńskiej komisji OZZ IP. Postanowiliśmy zorganizować zebranie z nimi 9 października. Wcześniej roznieśliśmy po większości portierni UMK ulotki z zaproszeniem i informacjami o tym zebraniu. Przyszło ponad 30 osób. Rozgorzała dyskusja o warunkach pracy na portierniach w akademikach i na wydziałach, ale swoimi problemami podzieliły się także osoby sprzątające. Na koniec spotkania uzgodniliśmy, że postaramy się jakoś poprawić tę sytuację. Pierwszym efektem był list z postulatami, jaki wystosowaliśmy do rektora. Powstały także plakaty i ulotki z naszymi żądaniami. Plakaty zawisły 29 listopada w większości portierni i recepcji UMK.
W liście, w którym można było zawrzeć więcej informacji niż na plakacie, napisaliśmy m.in.:
„Pracownicy obsługi, w których imieniu występujemy, w szczególności domagają się:
1. Traktowania przez władze UMK i bezpośrednich przełożonych z szacunkiem jako pełnoprawnych członków społeczności akademickiej.
2. Realnego wzrostu wynagrodzeń, zwłaszcza podniesienia wynagrodzenia zasadniczego do poziomu obowiązującej w Polsce płacy minimalnej oraz uczciwych dodatków za pracę w nocy oraz w niedziele i święta, a w przypadku osób sprzątających uczciwych stawek za tzw. nadmetraż.
3. Zrównania wynagrodzeń na poszczególnych stanowiskach we wszystkich jednostkach organizacyjnych UMK, tak by za tę samą pracę wszyscy pracownicy pomocniczy UMK otrzymywali takie samo wynagrodzenie zasadnicze.
4. Zatrudniania na uczciwych umowach, których wymiar jest adekwatny do rzeczywiście przepracowanych godzin.
5. Precyzyjnego określenia zakresu obowiązków na poszczególnych stanowiskach, tak by uniknąć częstego obecnie przydzielania przez przełożonych zadań, których wykonanie wiąże się z odpowiedzialnością lub rodzajem pracy nieadekwatnymi do zajmowanego stanowiska (np. sprzątanie lub pobieranie opłat za akademiki w przypadku osób pracujących na portierniach)”.
Co piąta osoba pracuje w obsłudze
Na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu pod koniec 2018 r. pracowało ok. 540 osób na stanowiskach określonych jako pracownicy obsługi (wyliczenie to nie uwzględnia pracowników Collegium Medicum w Bydgoszczy). Łączna liczba pracowników zatrudnionych w toruńskich jednostkach – jak możemy przeczytać na stronie internetowej UMK1 – wynosi 2869 osób. Oznacza to, że w Toruniu prawie 1/5 pracowników to pracownicy obsługi (19%)2. To osoby, które zarabiają najniższe stawki, na których uczelnia zawsze oszczędza, nie traktując wykonywanej przez nie pracy z wystarczającym szacunkiem. I choć wielu z tych pracowników i pracownic mówi z uznaniem o swoim miejscu pracy (mając na uwadze autorytet i poważanie, jakim cieszy się uczelnia jako publiczna instytucja kształtowania tak wiedzy, umiejętności, jak i społecznych kompetencji), jednocześnie czują się rozczarowani. Wysoka kultura akademicka kończy się – gdy do głosu dochodzą najsłabsi, ci pozbawieni realnej władzy, którzy mają odwagę głośno mówić o swojej ciężkiej sytuacji.
Bez osób sprzątających, pilnujących, zatrudnionych na recepcjach czy dbających o działanie budynków – uniwersytet nie będzie w stanie kształcić studentek i studentów, prowadzić działalności naukowej czy dokonywać transferu wiedzy i technologii do gospodarki (czyli realizować zadania, jakie stawia statut).
Co dalej?
30 października 2019 r. Uniwersytet Mikołaja Kopernika jako jedna z 10 polskich uczelni został „uczelnią badawczą”. Jak czytamy na stronie Uniwersytetu:
„Celem programu Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza jest wyłonienie i wsparcie najlepszych polskich uczelni, które będą mogły w najbliższych latach z sukcesem konkurować z ośrodkami zagranicznymi. Uczelnie badawcze otrzymają w latach 2020-2026 subwencję wyższą o 10% z przeznaczeniem na działania podnoszące jakość badań i kształcenia. Program jest jednym z najważniejszych działań podjętych w ramach reformy szkolnictwa wyższego i nauki w Polsce”3.
Co to oznacza dla pracownic i pracowników obsługi? Jak będą rozumiane „działania podnoszące jakość badań i kształcenia”? Czy nie oznacza to dla tej grupy pracowników po prostu większego obciążenia obowiązkami przy zachowaniu tych samych wynagrodzeń?
Zapowiedziane już we wrześniu przez rząd podwyżki pensji minimalnej do kwoty 2600 zł brutto oraz wyłączenie dodatku stażowego z naliczania tej kwoty jakoby „z automatu” podniosą wysokość wynagrodzeń pracownikom zatrudnionym w obsłudze. Pojawiła się jednak obawa, że rektor zechce zmienić tym pracownikom wymiary etatów (redukując np. z całego na ¾ lub ½), by w ten sposób „poradzić sobie” z tymi nowymi kosztami. Na obradach senatu uczelni, które miały miejsce 29 października 2019 r., padło jednak z jego ust zapewnienie, że pracownikom obsługi nie będą zmieniane umowy, ani z etatu na 3/4, ani w żaden inny sposób. Czekamy na protokół z tych obrad. Będziemy na pewno dalej monitorować sytuację.
W dalszym ciągu będziemy też podejmować działania, by poprawić warunki pracy osób z obsługi. Jak podkreśla Edyta Stasiak: „ – Mam bardzo dużą nadzieję, że ta akcja plakatowa przyniesie jakieś skutki. Nawet jeśli nie przyniesie wszystkich oczekiwanych efektów, to bardzo się cieszę, że taka akcja jest, że zostaliśmy zauważeni. Że być może ktoś dostrzeże nasze problemy. I co dalej? Dalej będziemy też dążyć do spotkania z osobami, które są w naszych sprawach decyzyjne. Myślę, że taka rozmowa na wyższym szczeblu jest potrzebna, żeby po tej akcji plakatowej oni mogli przedstawić nam swój punkt widzenia, jak i my moglibyśmy im przedstawić nasz. Powiem tak: na pewno trzeba o tym rozmawiać, bo sprawa jest pilna i ważna. I trzeba działać”.
Inicjatywa Pracownicza przy UMK w Toruniu